wtorek, 7 kwietnia 2020

#86 Kazimierz Kmiecik

Bohaterem dzisiejszego wpisu będzie prawdziwa legenda, najlepszy strzelec w historii Wisły Kraków oraz utytułowany reprezentant Polski - Kazimierz Kmiecik.

Kazimierz Kmiecik to wychowanek LZS Węgrzcanka Węgrzce Wielkie, gdzie uczył się piłkarskiego rzemiosła w latach 1961-1965. Następne dwa lata spędził w Cracovii zaś w 1968 roku związał się z Wisłą Kraków, której barwy reprezentował do 1982 roku, z przerwą na grę w belgijskiej SC Charleroi w 1981 roku. Po wyjeździe z Polski zakotwiczył w greckiej Larissie (1982-1985), zdobywając w 1983 tytuł mistrza Grecji oraz puchar tego kraju. Ze względu na kłopoty z tolerowaniem upałów, Kmiecik zdecydował się na przenosiny do niemieckiego Stuttgarter Kickers (1985-1988) a następnie OFV Offenburg (1988-1989).

Kmiecik to najlepszy strzelec w historii Wisły. W ciągu 15 lat (1968-1981, 1983) rozegrał w lidze 304 mecze i strzelił 153 gole. Był czterokrotnym królem strzelców. Do "Klubu 100" wstąpił w listopadzie 1978 roku po meczu z Arką, kiedy to zdobył dwa gole, nr 100 i 101.

Z racji młodego wieku Kmiecik, początki swojej przygody z Wisłą, kojarzy głównie z sekcją juniorską. Już wtedy jednak uznawany był za spory talent i raz po raz dostawał szanse trenowania z pierwszą drużyną. Na debiut nie musiał długo czekać. Była wiosna 1968 roku. Biała Gwiazda broniła się przed spadkiem do II ligi: To była ostatnia kolejka. Wygraliśmy wówczas z Szombierkami w Bytomiu 2-0, ale wiadomość o utrzymaniu zastała nas dopiero na kolacji w Katowicach. Pogoń wygrała z ŁKS-em, dzięki czemu ekstraklasa została wówczas w Krakowie. Dla mnie to była podwójna radość, bo zadebiutowałem w wygranym meczu i na dodatek pozostaliśmy w najwyższej klasie rozgrywkowej.

"Suchy" (boiskowy pseudonim Kmiecika) bardzo szybko stał się czołową postacią Białej Gwiazdy. Regularnie strzelane bramki budziły strach w oczach kolejnych golkiperów, którym przyszło rywalizować z wiślackim snajperem. Pan Kazimierz doskonale jednak pamięta, którzy bramkarze sprawiali mu najwięcej problemów: Szeja, Grotyński, Szykuła, później przecież też Tomaszewski. Ale zawsze można było przecież znaleźć jakiś sposób. Z obrońców to na pewno nie zapomnę Guta. On przecież grał w reprezentacji, był na Olimpiadzie, na Mistrzostwach Świata. W lidze występował w Odrze Opole i zawsze, gdy graliśmy przeciwko sobie, to był moim "plastrem". Co przyjąłem piłkę, to on był przy mnie.

W karierze Kmiecika były też przyjemniejsze momenty, jak na przykład współpraca z Wróblem: Wiadomo było, że jak zbiegnie do linii bocznej, to ja miałem być na rogu "piątki". Dorzucał i tak się kończyło - z rozbrajającą szczerością wyznaje napastnik.

Tak się kończyło raz, drugi, trzeci, aż w 1978 roku Biała Gwiazda sięgnęła po Mistrzostwo Polski. Malkontenci spytają, dlaczego dysponująca wówczas mocnym składem Wisła tylko raz w tamtym okresie pokusiła się o stanięcie na najwyższym stopniu podium...: Były takie kluby jak Legia czy Górnik, które przebijały nas finansowo. Ściągali zawodników z całej Polski. Wisła natomiast bazowała na wychowankach. Fakt, że szkolenie było wtedy znakomite, jednak brakowało 2-3 indywidualności z zewnątrz, które pociągnęłyby tą drużynę jeszcze wyżej - wyjaśnia Kmiecik.
W klubie jego gwiazda świeciła pełnym blaskiem. Kolejne spektakularne występy doprowadziły do regularnych powołań do drużyny narodowej. Tam już jednak nie było tak kolorowo, i choć z pewnością o porażce mowy być nie może, to jednak w reprezentacji nigdy nie udało mu się osiągnąć takiego statusu, jaki posiadał pod Wawelem. Lata 70-te to wspaniały okres polskiego futbolu, obfitujący we wspaniałe talenty i indywidualności. Paradoksalnie było to największe przekleństwo Kmiecika: W kadrze była bardzo duża rywalizacja. Na dodatek trener stawiał na tych bardziej zgranych, występujących w jednym klubie. Lato grał z Szarmachem, a Gadocha z Deyną. Wcześniej byli też przecież Lubański czy Domarski. Było naprawdę ciężko, zwykle byłem zmiennikiem dla tamtych. Nie było jednak między nami żadnych konfliktów. Najpierw trener Strejlau w młodzieżówce, a potem pan Kazimierz Górski potrafili z tego naprawdę dobrego materiału stworzyć niesamowity kolektyw.

Swego rodzaju reprezentacyjny niedosyt Kazimierz Kmiecik mógł sobie powetować wraz z ukochanym klubem w europejskich pucharach. Wiktorie nad Celtikiem czy Zbrojovką to najprzyjemniejsze momenty dla Wiślaka. Jednak, jako urodzony zwycięzca do dziś nie może przetrawić porażki z Malmoe w ćwierćfinale Pucharu Europy: U siebie wygraliśmy 2-1, tam prowadziliśmy 1-0 aż do 60 minuty. I nagle nasza drużyna stanęła, oni wykorzystali karnego, ale nawet wtedy była jeszcze szansa. Był remis i wyprowadziliśmy dobrą akcję, ale kolega z lewej strony zdecydował się na strzał. Gdyby mi wtedy podał, może wszystko potoczyłoby się inaczej ...

W reprezentacji Polski rozegrał 34 mecze i zdobył 8 goli. Debiutował za kadencji Górskiego (z Ghaną w 1972), który jednak powierzał mu głównie rolę zmiennika, mając do dyspozycji takich strzelców jak Grzegorz Lato czy Andrzej Szarmach.

Na Mundialu w RFN (1974) wystąpił jedynie w meczu ze Szwecją i Niemcami (łącznie 40 minut). Kolejny selekcjoner, Jacek Gmoch, nie powoływał Kmiecika, o którym przypomniał sobie dopiero trener Ryszard Kulesza.

Ostatnim meczem Kmiecika w barwach Polski było spotkanie z Kolumbią w Bogocie (9 lipca 1980).
Po zawieszeniu butów na kołku został trenerem, ukończył tzw. "Kuleszówkę". Zajął się szkoleniem piłkarzy Wisły, co wykonuje do dziś.

Bez wątpienia jednak Kmiecik to jeden z najbardziej utytułowanych reprezentantów Polski. Jest mistrzem olimpijskim z Monachium (1972r.) oraz wicemistrzem olimpijskim z Montrealu (1976r.). Najważniejszym tytułem jest zdobycie 3 miejsca na Mistrzostwach Świata w RFN (1974r.) dzięki czemu został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej.

Podpisy te zdobyłem osobiście, wszystkie autografy bez dedykacji przeznaczam na wymianę.












12 komentarzy: